Przejdź do zawartości

Klechda

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wincenty Korotyński
Tytuł Klechda
Podtytuł Do Kazimierza Władysława Wójcickiego
Pochodzenie Klechdy, starożytne podania i powieści ludowe
Wydanie trzecie pomnożone
Data wyd. 1876
Druk S. Lewental
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Klechda.
Do Kazimierza Władysława Wójcickiego.


Jest dawna powieść. — W dalekim Tybecie,
W biednym Erynie i w naszym powiecie
Bajarz wioskowy jednako ją gwarzy:
— Była księżniczka przenajgładszéj twarzy,
Włości szerokie, i skarby w komorze,
I mleko ptasie dziedziczyła może, —
Lecz szczęścia biedna nie miała do ludzi.
Raz w czarowniku nienawiść obudzi, —
A więc ją zaklął, i dwór jéj, i łany,
Ludzi i trawy na sen nie przespany.
W okół na straży ustawił poczwary,
A daléj ponęt wszelakich bez miary,
A daléj legło pustkowie i woda.
I rzekł w zaklęciu, że księżniczka młoda
Wtedy dopiéro z uśpienia się zbudzi,
Kiedy się znajdzie mąż najśmielszy z ludzi,
Przełamie trudy, powaby i strachy,
Zbrojno w uśpione dostanie się gmachy,
I na jéj widok miłość w nim zagości,
I ust jéj dotknie całunkiem miłości.
I tak się stało, jak czarodziej spłata:
Spała królewna dni, miesiące, lata...

Snuły się wieści przez góry i morza,
Młodzież im ucha nadstawiała hoża, —
Przeróżni zewsząd ciągnęli rycerze,
Co senną zbudzić pragnęliby szczerze.
Lecz jednych zmogły pustynne upały,
Drugich rozkosze w pół drogi wstrzymały,

Innych straszydła od bramy odparły,
A inni serca nie mieli dla zmarłéj;
Więc marnie poszły ich puchowe chęci:
Księztwo leżało we śnie niepamięci.
Ale się wreszcie zjawił junak chwacki,
Co przeniósł trudy i ponęt zasadzki,
Strachy rozproszył, i królewski kwiatek
Zbudził na szczęścia długiego zadatek.
I opowiadacz sam widział wesele,
A było miodu i wina tam wiele...




Cny Kazimierzu! to Twój żywot cały.
Przeszłości łany odłogiem leżały,
Przeszłości dusza, jak dziewa zaklęta,
Śniła w zabytkach snem długiem ujęta.
Cisza się słała nad krajem grobowa,
Gdy Ty zaklęcia odczyniałeś słowa;
A życie trysło weselem dokoła,
Gdy myśl wskrzeszoną Tyś wiódł do kościoła.
Więc cóż za dziwy, że ludu tak wiele
Na Twe z nią złote zeszło się wesele,
Że każdy w puhar ochoczo uderza:
Zdrowie mężnego Przeszłości rycerza!


W. Korotyński.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wincenty Korotyński.