Przejdź do zawartości

Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/501

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

napaliliśmy na górze i na dole; kuchnia była w największym porządku, Hanna ubrana, ja również — wszystko było gotowe.
January przyszedł pierwszy. Prosiłam go, żeby się nie pokazywał w domu, dopóki wszystko nie będzie urządzone. I w istocie, sama myśl o zamęcie niemiłym a pospolitym wypłoszyła go skutecznie. Teraz zastał mnie w kuchni, pilnującej piekących się ciastek do herbaty. Zbliżywszy się do ogniska, zapytał, czy mam nareszcie dosyć tej roboty pokojówki? Na to poprosiłam, by mi towarzyszył i obejrzał ogólny rezultat mojej pracy. Z pewnym trudem nakłoniłam go do obejścia domu. Tyle że zaglądał w drzwi, gdy je otwierałam; a gdy przeprowadziłam go po całym domu, na piętrze i na dole, powiedział, że musiałam sobie zadać dużo kłopotu i trudu, by tak wielkie zmiany poczynić w tak krótkim czasie; nie dodał jednakże ani słowa świadczącego, iż korzystna zmiana wyglądu jego domu sprawia mu przyjemność.
To milczenie uraziło mnie. Pomyślałam, że może poczynione zmiany zatarły pewne wspomnienia, które sobie cenił. Zapytałam, czy tak jest istotnie, — a niewątpliwie zadałam to pytanie głosem nieco zniechęconym.
— Bynajmniej; uważałem przeciwnie, że dbałaś skrupulatnie o to, ażeby nic dawniejszego nie zmieniać; może nawet poświęciłaś na to więcej myśli, aniżeli było warto. Ile minut, naprzykład, zajęło ci zastanowienie się nad urządzeniem chociażby tego pokoju?... Ale... ale... czy nie możesz mi powiedzieć, gdzie jest...
Tu nazwał mi tytuł książki poszukiwanej; pokazałam mu tom ten na półce; wziął go, i cofnąwszy się do kąta pod oknem, zagłębił się w czytaniu.
Otóż przyznaję, że to mi się nie podobało. January był dobrym człowiekiem; zaczęłam jednak odczuwać, że powiedział prawdę, mówiąc, że jest twardym i zimnym. Ludzkie, miłe strony życia nie pociągały go wcale, spokojna radość dnia powszedniego nie miała dla niego po-