Przejdź do zawartości

Strona:Ignacy Mościcki - Autobiografia (kopia nr. 1a) - Rozdział 03 - 701-074-001-014.pdf/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wstąpiłem na wydział chemiczny, chociaż byłem do tego przedmiotu zrażony w szkole średniej. Wykładał ją wtedy bardzo nieumiejętnie magister farmacji. Zdawało mi się, że to nauka wyłącznie pamięciowa, a ja miałem większe skłonności do nauk ścisłych, matematyczno-fizycznych.
Postanowiłem życie urządzić sobie na wsi, do której byłem przywiązany. Przebywanie w mieście nie odpowiadało mi. Chciałem prowadzić żywot osiadły, z możliwością pracy wśród ludu wiejskiego, co wysuwałem na czoło swych zainteresowań. Było to dla mnie trudnym zadaniem przy wyłączeniu rolnictwa, a do pracy na roli nie miałem zapału. Zjawiska przyrodnicze w rolnictwie, postępujące bardzo wolno, nie zgadzały się z moim temperamentem. Również ciążyła mi wielka zależność świata roślinnego od warunków atmosferycznych.
Te rozmyślania nad wyborem kierunku dalszego kształcenia się, odbywałem w ostatniej klasie szkoły średniej.
Myślałem zrazu o medycynie. To, że musiałbym przed wstąpieniem na uniwersytet opanować łacinę, nie zrażało mnie. Znając jednak wrażliwość swoją na cierpienia ludzkie, bałem się tego zajęcia. Również stan duchowny brałem pod uwagę. Wnet jednak zaniechałem tej myśli, znałem bowiem opłakane warunki duchowieństwa na wsi; organy polityczne zaborcy śledziły bardzo uważnie działalność polskich księży, a ich samych prześladowały.
W tych okolicznościach, które utrudniały mi powzięcie ostatecznej decyzji, skończyłoby się zapewne, mimo wszystko, na wybraniu rolnictwa, gdyż zarządzając większym majątkiem mogłem przecież dobrać sobie odpowiedniego pomocnika rolnego i zająć się samemu prawie wyłącznie pracą społeczną, gdyby nie przypadek, który inaczej pokierował moim losem.
Wpadła mi do ręki broszura z dziedziny technologii chemicznej o suchej destylacji drzewa; ponieważ zaś lasy ojca mogły dać dostateczną