Przejdź do zawartości

Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przodownictwem, że ojczyzna i obywatelstwo i podciągajmy wzwyż…
Marszalek Śmigły na ścianie uśmiechał się grzecznie ale ironicznie i niewiadomo czy pod wpływem tego uśmiechu, czy z własnego impulsu — szarpnął się na ławie raz i drugi Mietek Rąbiel i wreszcie — jak nie huknie na całą salę pod adresem elokwentnego Zbigniewa.:
— Ależ ten cymbał niewiele zrozumiał!
To się nazywa włożyć kij w mrowisko! Zakotłowało się! Zbych oczywiście, obraził się, zerwali się obrońcy i przytakiwacze. Próbowano złagodzić sytuację, zwłaszcza, że motywy wysuwane chaotycznie przez Rąbiela zatrącały, o zgrozo, o politykę i inne „takie rzeczy”, na których „my się nie znamy” (jęczał pojednawczo „Stasiuniu”), jednak Hub i Adam nie wkroczyli w sprawę, ciekawi, co z tej wrzawy wyniknie.
Mietkiem rządziło poruszone do głębi uczucie. W skazując palcem na portret Rydza (który Ojcu jego, oficerowi Legjonów, zmarłemu tragicznie, wodzował, a dla Mietka był jakgdyby drugim wcieleniem Komendanta, choć zarazem niepokojącym, zagadkowym Sfinksem), usiłował wykrztusić z siebie, że jeśli Ten i Jego towarzysze broni zdołali się wówczas zdobyć na czyn, to tylko dzięki temu, że