Strona:Marya Dynowska - Hieronim Morsztyn i jego rękopiśmienna spuścizna cz.1.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
430
Marya Dynowska,

Mecherzyński twierdzi, iż pożycie małżeńskie poety naszego było, bardzo złe, a wniosek swój opiera na krótkim wierszu[1], w którym mąż ostremi słowy narzeka na żonę, że mu „głowy frasować“ nie przestaje. Ależ skargi i zarzuty „Pieśni“ są tego rodzaju, że wypowiedzieć je można na cztery oczy, niepodobna jednak przed szerszym ogółem popisywać się niemi, nawet przy znacznej dozie cynizmu. Sądzę, że i Pieśni o małżeństwie[2] za materyał autobiograficzny uważać się nie godzi. Sporo w niej rzetelnego realizmu, to prawda. Równie dobrze jednak na obserwacyi, jak i na doświadczeniu osobistem może ona być opartą. Przytaczam z niej niektóre ustępy, ciekawe ze względu na ów realizm.
Oto obraz troski, nieunikniony przy wyborze dozgonnej towarzyszki:

... nikt rozeznać nie może
Dobra, złali — ty, Boże;
Nie w każdej jednaka wada,
Ale w każdej trudna porada;
Jakać się raz dostanie,
Takać za wsze zostanie:
Będzie jedna zjadła, gniewliwa,
Druga płocha i zwadliwa,
Jest i co męża bije
Jest co wszetecznie żyje.
............
Póki są w panieńskim stanie,
Wdzięczny z nich żart i rozśmianie,
A skoro za mąż pójdzie,
Nikt z nią ładu nie dójdzie:
Miasto owych wdzięcznych radości,
Będzie płaczu dość i żałości,
A gdy się żona kwili,
Bije męża po chwili.


Z kolei przychodzą kłopoty i troski materyalne:

Dziecka „papu“ wołają,
Wrzeszczą, krzyczą, stękają;
Więc synkowi do szkoły trzeba,
A koszt nie spadnie z nieba:
Daj, tatusiu, wszystkiego,
Póki wżdy staje czego.
Najlepiej się nie żenić zgoła
Bo bez tego lżej chodzą koła.


  1. S nr. 121.
  2. S nr. 297.