Przejdź do zawartości

Strona:PL Żeligowski Edward - Jordan (wyd. 1870).pdf/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Aniela przyszła natchnioną i czystą.
Niebo jej było dziedziną ojczystą,
Lecz trzebaż, trzebaż było żyć na ziemi!
„Do domu wchodząc z myślami świętemi,
Znalazła matkę tak smutną Aniela,
Że całe szczęście, które w sercu czuła,
Boleść jej matki w jednej chwili struła!
„Bo uczuć matki nikt tak nie podziela,
Jak córki serce. Aniela płakała,
Badała w matce jej bolów pobudki;
I wszystkie matki boleści i smutki
Takby na siebie wszystkie przyjąć chciała!

„Matka jej rzekła: życiu memu świeci
Szczęście nie własne, lecz szczęście mych dzieci.
Możeszże myśleć, cokolwiek na świecie
Jest mi droższego jak ty? moje dziecię!
Nad twą kołyską me noce bezsenne
Krzepiły siły, nadzieje promienne,
Że kiedyś twojem ucieszę się szczęściem;
I w lat twych wzroście nieszczędzone trudy
Karmiły słodkie nadzieje ułudy,
Że pókim tutaj ja jeszcze na ziemi,
Że twą szczęśliwość zapewnię zamęzciem.
Umrę spokojna — nad zwłokami memi
Życia twojego błogość się rozleje,
I w grób poniosę spełnione nadzieje!