Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

co warta, ile znaczy, na co powinna się zgodzić, ażeby zachować szacunek Pawła i moje dobrodziejstwa, których nie myślę jéj oszczędzać.
— A dziecko?
— Ojciec jego zostawszy moim mężem, będzie miał środki wychowania go, a ja otoczę je macierzyńkiém staraniem; nie mam wcale powodów nienawidzenia tego niewiniątka. Małgorzata będzie je mogła widywać; wyśle się ich na wieś, nigdyby tak szczęśliwemi nie byli.
— Z jak cudowną łatwością urządzasz to wszystko
— Nic nie ma trudnego w życiu, kiedy się jest bogatym i stanowczym pod względem charakteru. Jestem energiczną i bardziej przewidującą od ciebie moja droga Paulino, ponieważ jestem szczerszą i mniéj bojaźliwą. Na co tobie patrzeba było lat kilku dla dowiedzenia się i ocenienia, nic oczywiście nie postanawiając co do przyszłości twego siostrzeńca, to ja poznałam, osądziłam i znalazłam lekarstwo w przeciągu dwu godzin. Powiesz mi zapewne, że ja nie biorę w rachubę przywiązania Pawła do swojéj kochanki i rodzaju wstrętu, który dla mnie okazał; a ja ci odpowiem, że nie wierzę ani we wstręt do mnie, ani w przywiązanie do niéj. Widziałam jasno w czasie jedynego a pamiętnego spotkania, które zdecydowało o losie tego młodego człowieka i moim; dzisiaj widzę jeszcze jaśniéj. On uważał się za związanego obowiązkiem a jego szalona obrona, była obroną człowieka, który wyrywa sobie serce. Dzisiaj on cierpi straszliwie —