Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

si widziéć w niéj przywoitéj żony dla siostrzeńca panny de Nermont. Utrzymuję nawet, że jest obowiązkiem Pauliny zawiadomić pana Gilbert o dzisiejszém spotkaniu i o prawdziwém nazwisku uwodziciela Małgorzaty.
— Niech i tak będzie! — zawołał markiz wstając, jakby uderzony jaką nową myślą. — Jeżeli pan Paweł Gilbert, kocha istotnie swoją towarzyszkę, to uzna zapewne, że ma ze mną do załatwienia pewien rachunek, będzie szukał sprzeczki, i...
— I będziecie się bili? — rzekła Cezaryna wstając również, ale udając zupełną swobodę. Panie markizie, umierasz pan z chęci pojedynku, a dzikość twoja na nowo się pojawia, ale ja nie lubię pojedynków, które nie mają sensu, i przysięgam że p. Gilbert nic wiedzieć nie będzie. Małgorzata z pewnością nie zechce się przed nim chełpić, że odnalazła swego kochanka. Paulina nie zechce wystawić swego kochanego siostrzeńca na głupią i złą sprawę. Pan również nie wyzwiesz go zapewne, deklarując tożsamość zdarzenia, w którém nie grałeś zbyt pięknéj roli. Chyba, że przyjdzie panu do głowy odebrać mu Małgorzatę; ale nie widzę, dla czegobyś pan miał być tak okrutnym i ofierze owéj chciał odebrać koniecznego obrońcę. No, dosyć tego dramatu, chodźmy na śniadanie i nie mówmy już o tych komerażach, których nie należy naprowadzać na drogę tragiczną.
Jeżeli Cezaryna posiadała wyborne środki na posługę swego uporu, to nie brak jéj było również zaślepienia dumy i nadmiernego zaufania w czaro-