Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jestem pewnym, że pokochałaby mię, gdybym nie był widmem które ją przestrasza, jakkolwiek wszystkiemi siłami stara się to ukryć przede mną. Ona nie zechce porzucić Paryża, jeżeli ja zostanę; ganionoby to jéj. A więc ja sam oddalić się muszę, muszę zniknąć na rok przynajmniéj; muszą mi zalecić podróże. Powiedz memu lekarzowi, że tak chcę. Zrobi ci zapewne zarzut, że jestem jeszcze zbyt słaby. Odpowiedz mu, że postanowiłem ryzykować wszystko za wszystko.
Lekarz osądził, że myśl pacyenta jego była dobra; widok żony wprawiał markiza w fatalną drażliwość; tylko nieobecność, zmiana powietrza i myśli nieodstępnych ocalić go mogły; ale ruszenie go z miejsca wydawało się niepodobieństwem. Gdy by zrobiono to w téj chwili, nie ręczył za nic.
P. de Valboune był energiczny i uważał brak postanowienia za jedyną przyczynę wszystkich nie powodzeń w życiu. Uparł się przy swojém; wyjazd został postanowiony. Oznajmiono o tém wkrótce Cezarynie, która ofiarowała się towarzyszyć mężowi; odmówił; i biedny de Rivonnière zapakowany wraz z łóżkiem do wagonu, pojechał do Aix-les-Bains w pierwszych dniach lipca. Stamtąd w razie polepszenia miał jechać daléj, podróżować aż do wyzdrowienia albo śmierci; taka była myśl jego P. de Valboune towarzyszył mu wraz z osobnym lekarzem.
Cezaryna bawiła jeszcze dni kilka w Paryżu. Ojciec jéj niecierpliwił się, bo chciał wyjechać do Miréval; kazała mu czekać. Zanim opuścić miała świat na sześć miesięcy, musiała powiedzieć każdemu kil-