Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ka słów odpowiednich co do swego położenia, które wydawało się dziwne i było przedmiotem licznych komentarzy. W gruncie pośród tajemnych goryczy doświadczała ona dziecinnéj przyjemności, widząc się markizową i pokazując arystokracyi rodowéj, że jéj zaszczyt przynosiła zamiast ją pohańbić. Ułożyła sobie rolę wdowy zrezygnowanéj i mężnéj, którą odgrywała bardzo dobrze. Miała ona, jak mówiła — bardzo mało nadziei co do życia męża, zrobiła wszystko, co zrobić mogła dla ocalenia go. Nie był to wyskok kaprysu wspaniałomyślności, jedna chwila spółczucia. Zawsze go uważała i traktowała jako najlepszego swego przyjaciela. Zawsze mówiła sobie, że jeżeli już zdecyduje się wyjść za mąż, to jedynie za niego. Nie ma w tém nic zadziwiającego, że wzięła jego imię; ale nie wzięła nic więcéj nad to; wiele jéj o to chodziło, ażeby o tém widziano. Na ten temat miała rozmowę w najrozmaitszéj formie z trzystu przynajmniéj osobami w przeciągu jednego tygodnia; a kiedy uznała, że się już dostatecznie usprawiedliwiła, powiedziała do mnie:
— Dosyć już tego, nie mogę więcéj. Cała Europa wie już teraz, dla czego jestem markizową de Rivonnière. Ja tylko jedna tego nie wiem.
Rozumiałam ją w półsłówkach, ale udałam że już jéj nie pojmuję. Wiedziałam dobrze, dla czego się zgodziła na to małżeństwo. Nie liczyła na małżeństwo Pawła; chciała go pocieszyć, przyciągnąć do siebie za pomocą zaufania i przyjaźni. Obrachowała, że najwyżéj sześć miesięcy powrócą jéj wol-