Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na obojętną, kazała sobie przynieść mnóstwo książek i pogrążyła się w czytaniu, jak człowiek oddzielony od wszystkich rzeczy zewnętrznych; potém wzięła nuty, nakładła małych zeszycików, i jednego pięknego poranku powiedziała mi:
— Podczas tych dni odpoczynku i rozwagi, wiesz co ja zrobiłam? Zrobiłam książkę! To nie romans, nie ciesz się; jest to streszczenie ciężkie i nudne niektórych teoryj filozoficznych, będących na porządku dziennym. Nic to nie warto; ale mnie zainteresowało i dało jakieś zatrudnienie. Czytać wiele, pisać trochę — w to przelewać się musi czynność mojego umysłu; ale żeby mi to przyniosło korzyść istotną, powinnam wiedzieć, czy to warto powiedzenia i czy warto czytania. Napisałam do twego siostrzeńca z prośbą, żeby wyraził swoje zdanie, i posłałam mu rękopism, ponieważ sądzenie tego rodzaju rzeczy do jego specyalności należy. Nie idzie mi o to, ażebym była drukowana; chcę tylko wiedzieć, czy mogę robić to daléj bez straty czasu.
— A on ci odpowiedział?....
— Nie, tylko tyle, że zapoznał się z moją pracą, i że nie ma czasu na napisanie krytyki w liście, ale że w przeciągu kwadransa rozmowy daleko lepiéj się wypowie, i że jest na moje rozkazy w dniu i godzinie, jakie mu naznaczę.
— A ty naznaczyłaś...
— Na dzisiaj, w téj chwili oczekuję go.
Jak zazwyczaj Cezaryna zawiadamiała mię w ostatniéj minucie. W szelka uwaga byłaby zby-