Przejdź do zawartości

Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zajęci rozległą korespondencyą z arystokratyczną koligacyą, rozsianą po całym kraju, przytem spędzali czas na drobiazgowych — zajęciach, ceremonialni wobec siebie jak obcy, rozmawiając i majestatycznie o największych błahostkach.
I pod zczerniałym, wysokim plafonem ogromnego, niezamieszkałego salonu, opakowanego w pokrowce, ten mąż i żona, tacy drobni, tacy czyściutcy, tacy poprawni, czynili na Janinie wrażenie konserwów szlacheckich.
Nareszcie zajechała kareta, zaprzężona w dwa nierówne koniki. Maryusz natomiast zniknął. Sądził widocznie, ze będzie wolny do wieczora i chciał się przejść po wsi.
Julian wściekły poprosił, by go pieszo wyprawiono do domu i po długich pożegnaniach goście ruszyli z powrotem.
Zaledwie zatrzaśnięto drzwiczki karety, Janina i baron, mimo zgnębienia po brutalnej scenie Juliana, zaczęli się śmiać, naśladując gesta i ton Briseville’ów. Baron naśladował męża, Janina żonę; lecz baronowa, zadraśnięta ich brakiem szacunku, zauważyła:
— Nie macie się z czego śmiać; to ludzie bardzo „comme il faut“, skoligaceni z najwyższymi rodami.
Zamilkli, by nie drażnić mateczki, lecz od czasu do czasu ojciec z córką, zamieniwszy spojrzenia, rozpoczynali od nowa.