Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zmęczonyś? — zapytał. — Ustąpi, gdy się należycie spocisz.
Nie podobał mi się ten jego spokój, pełen wyższości, to też nic się nie odezwałem.
Ale miał zupełną słuszność. Gdym się należycie spocił, zrobiło mi się lżej. Nie był to ów wilgolny, ciężki pot, lepki, kleisty, który cię czyni słabym, bezsilnym, jaki znamy z pobytu w mieście lub z rannych przechadzek po dolinie — nie, ten spada z czoła jak grad lekkiemi kroplami. Po chwili byłem już rzeźwy, lekki, że mógłbym i zatańczyć.
Wkrótce znaleźliśmy się na otwartym miejscu. W dole rozlewało się jezioro lśniące i świeże między wysepkami i ostremi przylądkami. Teraz powiał chłodnawy orzeźwiający wiaterek. Ach, jak tu dobrze, jak świeżo! Miał słuszność Olaguten; co górskie powietrze, to górskie powietrze! Tu człowiek może żyć wieki!
Ponad górami, leżącemi za jeziorem, pociemniało — nadciągały chmury. Chwała Bogu, zleje nas porządnie! Czułem jak to wszystkiemu zrobi dobrze.