Przejdź do zawartości

Strona:PL Lemański - Bajki.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Duszy nie łaknąc, ciało na wieczerzę
Zjada lub obiad, stosownie do pory.

Ale darmo Wolec
Wtykał w cielęcy szał za kolcem kolec.
Cielę milczało, nareszcie powiada:
— „Ot pójdę, na złość“.
— „Ha, trudna rada“ —
Pomyślał Wolec i zwiesił ogon.

Poszło w las Cielę z ufnością błogą
Nazajutrz rankiem. Więc naprzód drogą
Szło po brzuch w rosie; mgły pozłacanej,
Strzępy wpełzały na płot chruściany,
Gdy je cielęcy tułów rozkrawał.
Płaczące wierzby omglonym czubem
Żegnały Cielę, które szło gdzieżby,
Jak nie na zgubę —
W las... A gdy weszło weń spory kawał,
Oznajmiło się Wilkowi bekiem.


W ukryciu czuwał gdzieś niedalekiem
Wilk, a ponieważ
Nic nie miał w zębach od godzin pięciu, —