Strona:PL London Biała cisza.pdf/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mował, że im więcej będzie o nim myślała, tem dla niego lepiej.
Nareszcie, pewnego pięknego wieczoru, gdy osądził, że nadeszła chwila stanowczego działania, opuścił nagle zadymioną chatę wodza i wszedł do sąsiedniej jurty. Zarinka siedziała tu, jak zwykłe, z kobietami, a wszystkie zajęte były naszywaniem paciorków. Wejście to przyjęto ogólnym śmiechem i żartami, w których imię jego nieodmiennie łączyło się z imieniem Zarinki. Po chwili jednak wszystkie kobiety zostały bez ceremonii wyrzucone za próg jurty i pobiegły roznieść ciekawą nowinę po całym obozie.
Harry Mackenzy umiejętnie przedstawił swą sprawę w jej rodzinnym języku, ponieważ żadnego innego nie znała, a w dwie godziny potem wstał, i zabierając się do wyjścia, rzekł:
— A więc Zarinka, przyjdzie do jurty białego człowieka? Dobrze! Idę teraz pomówić z twoim ojcem, ponieważ może się nie zgodzić. I dam mu dużo podarunków, ale niech nie żąda za wiele. A jeżeli powie, nie? Dobrze. Zarinka w każdym bądź razie przyjdzie do jurty białego człowieka.
Podniósł już połę jurty, zakrywającą wyjście, gdy ciche wołanie dziewczęcia przywołało go do niej z powrotem. Zarinka wstała ze swego posłania z niedźwiedzich skór, na którem dotychczas siedziała, uklękła przed nim i cała zapłoniona, zmieszana i wzruszona, jęła odpinać jego szeroki pas myśliwski. Harry popatrzył na nią ze zdziwieniem i trwogą, nadsłuchując, zali nie słychać