Przejdź do zawartości

Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Żar pochodni jął drzeć Magowi, gdy wchodził do sali grobowej — tam na ścianach magiczne hymny z Księgi Wtajemniczenia!
Odwróciwszy się — spojrzał przez szczelinę: morze kosówek chyliło się w głuchym przyśpiewie — wirchy witały księżyc krwawy, cicho wznoszący się.
I czytał Mag Litwor prastare hymny runiczne zaginionych królestw — tu w sercu Polski rosnące w mocy swej, jakby w księżycowej lunacji.
„Szukam drogi mej, duszo niezmienna, wychodzę w godzinie życia z wnętrzności małpy, inaczej ze zmiennego.
O słońce, które nie masz Pana, wielki przechodniu rozległości, dla którego miljony i setki miljonów lat są jedną chwilą! Zachodzisz, ale pozostajesz!
Ty, który oświecasz dusze w ich tajemniczych schronieniach, patrz: moje serce płacze nad sobą samym. Siła idzie z niego, modlitwa idzie z niego.
Moje serce pali się w wielkiej sali w komnacie tortur.
Oby nie było me serce wyrwane!
Nie umarłem w otchłani, jestem oczyszczony. Wychodzę z mnogości krążących, zaczynam się między cieniami.
O serce mojej matki! o serce mojej matki! o serce, konieczne mi dla przemian. Nie podnoś się przeciw mnie — nie świadcz przeciw mnie! Nie czyń mi przeciwności pośród boskich wodzów i nie oddzielaj się odemnie przed Strażnikiem wagi. Ty jesteś moja osobowość w mej piersi — boski towarzysz, chroniący mego ciała. Czyste duchy mnie ożywiły i uprowadzają mych wrogów, którzy w łańcuch chcieli okuć wodzów boskich.
Łączy się ze mną moja indywidualność, pochodząca od mej matki.