Przejdź do zawartości

Strona:PL Miciński - Nietota.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podnoszę się — wielki jastrząb wykluty, wychodzę z kajuty okrętu, niosę me serce na górę wschodu, prowadzą mnie boskie istoty schylone i obwąchujące ziemię przedemną.
Czcijcie mnie!
Zasiadam między olbrzymimi bogami mogilnej i żywej otchłani.
Posiadłem swe serce.
Zapatrzony w światło, wchodzę, przez bramy tajemniczego Miasta, w którym mieszkańcy mnie oczyszczą — dosięgam mego przybytku z pomocą istot, które tam są.
Tajemnica moich zaklęć magicznych wraca mi wspomnienie. Mnie — który już byłem nicością. Przetrwam. Wracają mi wesele serca i spokój.
Przybywam, objawiam się, mając oczy zamknięte na słońce.
Przybywam na ziemię w żądanej epoce dla wszystkich kultur na ziemi, odkąd istnieje przez rozkaz świętego Bóstwa.
Obchodzę wielką krainę — mierzę nawodnienie i zbradzam błota; przybywam zwycięzca, żeby poznać duchy Miasta Słonecznego.
Jeśli kochacie tych, co Was znają, kochajcie mnie. Znam prawdę, odróżniam ją — gdy się zasłoni. Ona daje dobrobyt i radość temu, kto ją ceni.
Cześć Wam, duchy Miasta Tajemnego, ilu was znam: Thot — bóg magji, Chrystus — bóg wcieleń i Ahryman — bóg, wiodący w mrokach na barce.
Wzrastałem wczoraj między wielkimi, staję się między wielkimi, staję się między tymi, co się stają.
Odkrywam oblicze Jedynego Oka, odkrywam krąg ciemności. Jestem jeden z Was.