Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Mówi do krzyża. Kat zdejmuje jej koroną z cudnych włosów)

O, najświętszy Panie,
ból ciemności rwie!
mój najdroższy Jezu,
już oswobodź mnie!
W tym twardym łańcuchu
łamię się na duchu,
już biorą mnie.
Wzdychając, szlochając,
doziem się zginając —
cóż kocham?
wciąż szlocham —
nie wyzwolisz mnie!

ROMAN MELODOS: (z harfą jak Orfeusz)

Dlaczego walczy świat
o marną sławę?
wszak horyzonty
chmurne i mgławe!
Tak się rozwiewa
nasza potęga,
jakby rzucone na skałę
gliniane posągi!
Kto życia nędzy ubranej
w jaskrawe maski
ufa — niech pisze w piekle
tysiąc i jedną skazki!
Fałszem miłości bezsenne,
majestat króla w potędze,
złudne są mędrców sentencje,
przy lampie wyczytane w księdze!