Przejdź do zawartości

Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ruskiemu. Wziąłem ze sobą skribonów, argyropratów i malarzy świętych ikon, aby odmalowali Twojej Wspaniałodostojności ów kraj Hyperborejski.
B. TEOFANU: Gdzież ikony?
KALOCYR: Wróciłem zaledwo samotrzeć, o Bazilisso! skarby moje i futra sobole, kły lwa morskiego i zbiór talizmanów, które czynią sybirscy szamani, a nawet nasza własna broń, malowane ikony i mistrze, słudzy, żołnierze, czółna, wozy i konie —
wszystko zginęło w tych stepach ogromnych, bezwodnych, gdzie przy 7 porohach trzeba było staczać 14 bitw, a gdy rozkuwaliśmy więźni i niewolników dla dźwigania łodzi oni zwracali się przeciw nam — swym panom! Z kurhanów leciały trujące strzały. W borach bagnistych żyją straszliwe Minotaury z grzywami czarnymi i rykiem podziemnego grzmotu!
Nie widziałem zresztą nigdzie pałaców: kontyny ich są z drzewa grubo ciosane. Ale kniaź ruski ma krainę nieprzebytą i mnogi lud. Jak tygrys w stepach — on goni wciąż za zdobyczą! Nigdy nie potrwa na miejscu, i ja te 5 lat musiałem go ścigać. Aż wreszcie w Perejasławiu, ujrzawszy miniaturę Twoją, o Bazilisso, którą ośmieliłem się wziąć z Twojej sypialni i nasłuchawszy się odemnie o cudach Bizancjum, przysyła Ci ten oto znak, że idzie. Lecz zaiste, nie wypuścił mnie aż teraz, kiedy jest już pewny zdobycia Bizancjum.
(kładzie jej do stóp żelazny łańcuch ze złotym medalionem)
B. TEOFANU: Mój własny medalion okuty w łańcuch!? a tu na drugiej stronie znak niezgrabny runiczny i jakieś straszydło z maczugą!
KALOCYR: Kniaź ruski, jak wszyscy z jego drużyny,