Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
KUBIKULAR: Ten spisek utworzył wypędzony z wojska przez Kosmokratora magnat, który kryje swe imię pierwszy rycerz tych czasów, zdegradowany na stanowisko podrzędne zarządcy komunikacji — mieszkać musi na tamtym brzegu Azyi; kiedy w mroku każdy z nich podpływał pod wieże zamku, Ty spoglądałaś w dal z balkonu — dlatego straż ich wpuszczała, myśląc — Wchodzili nocą w labirynty pałacu; myślałem — iż mają tu...
B. TEOFANU: Cóżeś ty myślał?...
KUBIKULAR: Tak było za władczyni Teodory, każdej nocy wchodził ktoś inny — i strącano go, kiedy już wracał. Władczyni Teodora mówiła zawsze — jak to wieść pewna głosi — mówiła temu, kogo skazywała na śmierć: do widzenia! W ciemnym kurytarzu nagle zapadała się pod Upojonym Śmiałkiem podłoga — i leciał w czeluść piekielną... w otchłań, gdzie wrzało morze.
B. TEOFANU: Nacóż tu ludzie zbrojni, ukryci?
KUBIKULAR: Ty wiesz, o Bazilisso, nie męcz mnie —
B. TEOFANU: Nędzny, mów!
KUBIKULAR: Umawiali się, że mają wyjść na śpiew martwych słowików —
B. TEOFANU: Tu powietrze mrowi się widmami zdrajców. Śpiesz do kyriopalata Leona, aby ruszył do miasta z oddziałem żołnierzy. Weź straż pałacową i biegnij na ratunek Imperatora; jeśli się spóźnisz — mam w więzieniu twoją matkę, obwinioną o knufijskie czary.
KUBIKULAR: Zmieniam się, jak chorągiewka, w myśl władczego wiatru.
(Wychodzi).