Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
nego zwrócili się do swego wymiotu. Ha, bielić darmo negra!
Tu jest Islam i słowianie z Macedonii i Peloponnezu, tu dawna helleńska religja wśród góralów z Magny, tu sabeizm persów, nestorjanie ormiańscy i szamani mongolscy, tu ludojady etjopy, Pieczynhy i Wągry, tu wyznawcy Odyna w Walhalli. Na ustroniu siedzą w ekstatycznej hipnozie Omfalopsychici, którzy oglądają światło na Taborze, patrząc w pępek.
TERPNOS: (zapraszając do jedzenia) Keleuzate!
ŻÓRAWJON: (ukazując łańcuchy na rękach) Jakie mam jeść? obłudnikowie!
KALOCYR: Złote i kryształowe półmiski, wazy, amfory, na podłodze niewolnicy ustawiają kandelabry, te same, które były w świątyni Salomona.
Blask ich odbija się w ciemnych, mozajkowanych głębiach kopuły, gdzie wicher zalatujący od morza porusza zasłony i skrzydła Nike Skrzydlatej.
Wśród tej muzyki organów Wielki Eunuch przez drzwi z kości słoniowej, złota, elektronu i bursztynu wprowadza ambasadorów cudzoziemnych mocarstw, bizantyjskich rycerzy i patrycjuszów, arabskich sztukmistrzów, indyjskiego księcia, właścicieli menażeryj, atletów i woźniców ze srebrnemi koronami na głowach, oficerów, kenobitów, archierejów, ihumenie, oślepionych książąt.
Terpnosy z ukłonami wskazują gościom ich miejsca.
Udana to słodycz! Zodjakalne wklęsłe lustro nad tronem Bazileusa porusza się i tak odbija promienie, ie nim ślepią na wieki jeńców.
Was, moi słowianie, czeka ten sam los!