Przejdź do zawartości

Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
najmilszego nam Sfentoslaba — w ten tron, który Was obdarza laską!
(Nachyla zodjakalną tarczę nad tronem, przejmujący krzyk Witezia Żórawjona, który chwyta się za pierś).
WITEŹ ŻÓRAWJON:
Wyłupili źrenice! — aczkolwiek trochę widzę —
widzę wcale bystro — ja rycerz bez strachu,
na duchu zwyciężyłem — iw męstwa, w mądrości lidze —
kłaniam się wszystkim — w tym gmachu!
WOJE SŁOWIAŃSCY: Prawda, nie ludzka to była moc!
PATRYARCHA: Święte Pępkoduchy nasze musiały uzyskać tę łaskę Nieba, iżby nie mogli wyjść bez podziwu nieokrzesani barbarzyńce.
BAZYLI EUNUCH: Niebu czy figlowi ją zawdzięczamy, radujmy się!
TŁUM: Radujmy się —
(Niewolnicy wwożą na wózkach góry półmisków, amfory z winem, kratery z palącym się ponczem i mrożonymi sorbetami, zamki z cukru podawane wraz z żywym Waregiem, jaskinie z bakalij, gdzie tańczą bajadery, lwy faszerowane i t. d.).
(Wchodzą masy ludu, wśród patrycjuszów osłupienie i nieukrywany wstręt. Podchodzi biskup longobardzki Liutprand, poseł Ottona niemieckiego, z towarzyszami).[1]
LIUTPRAND: Nie dali nam, biskupowi, konia, musieliśmy wlec się pieszo wśród wylewanych nieczystości — w krętych smrodliwych uliczkach, przemarzli od wichru, zwleczeni z łoża.
Spójrzcie no, większa część gości dla chwały Nikefora bosemi idzie nogami.
WOJE SŁOWIAŃSCY: Opojne Longobardy. żarłoczne Saxony!
  1. Rozmowy małym drukiem mogą być w teatrze opuszczane.