Przejdź do zawartości

Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Szedł Jerzy z wielkimi czerwonymi skrzydłami orła przez pustynie gdzie panował wieczny mrok —
TEOFANU: Widziałam to raz we śnie.
(Patryarcha w mitrze z krzywą laską siedzący na tronie w absydzie z czterema srebrnemi kolumnami — dokoła niego hierarchy, metropolity, archiereje — Patryarcha czyta z Hioba).
PATRYARCHA: „nagle umierają — a o północy wzruszony bywa naród i przemija, a mocarz zniesiony bywa bez ręki ludzkiej.
Niemasz ciemności ani cienia śmierci kędyby się skryli ci, którzy czynią nieprawość — “
(Trupowi nagle rozwarły się szczęki ku najwyższemu przerażeniu obecnych, którzy widzą za trupem rogate cienie).
ARCHIEREJ: Nie widzicie, że czyhają na jego duszę djabli — okadzić! w trybularzach na węgle dosypcie kości świętego Efrona Syryjczyka.
(do Patryarchy)
Na litość skóry świętego Bartłomieja, Ojcze święty, nie tam czytasz gdzie należy!
PATRYARCHA: (czyta z psalmu 82) „Bóg stoi w zgromadzeniu Bożem — a wpośród Bogów sądzi i mówi: bogowie jesteście — a synami Najwyższego wy wszyscy jesteście.
ARCHIEREJ: To istne bałwochwalstwo mówię Ci, Ojcze święty — nie tu! psalm Asafomy 72!
PATRYARCHA: Nie uczyłem się na pustyni teologii, lecz Boga!
(czyta psalm)
Boże daj królowi sądy Twoje, a sprawiedliwość Twoją synowi królewskiemu. Królowie od morza i wysep dary mu przynoszą — — złoto sabejskie — — —