Przejdź do zawartości

Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
B. TEOFANU: Więc idźcie.
(Odchodzi od okna i staje przy alarmowym dzwonie. Jan Cymisches ze spiskowcami wdrapują się po sznurze na heliakon, potem bez szmeru znikają za kotarami).
(B. Nikefor zbudzony podczas tej sceny wstał i patrzy — ujrzawszy Teofanu mówiącą do spiskowych, wpada w szał).
B. NIKEFOR: Zdradza — tuliła jak Matka mą głowę!... Jadowity wężu zwątpienia, nie wychodziłeś z czeluści mej duszy, ty jeden znałeś zaiste prawdę: życie jest piekłem — Teofanu szatan!
(Odchodzi kilka kroków i pada w niszy)
Kręgi mam czarne przed oczyma —
chcę widzieć!
potargać łańcuchy dawnych uczuć promiennych!
przekonać się, że jest Meduzą — w Jaskini!
(Mdleje, leżąc za tronem, tak że jest niewidzialny wśród mnóstwa bisiorów i skór. Zbliża się B. Teofanu).
B. TEOFANU: Gdzie Nikefor?
(Przerażona rozgląda się po sali. Wchodzi Mały Eunuch. Tylko z powodu zajęcia myśli, nie spostrzega Teofanu, iż pacholę jest w lunatyzmie).
Gdzie Bazileus?
MAŁY EUNUCH: (śpiewnie — w zamyśleniu) Król odjechał na wojnę.
B. TEOFANU: (do siebie radosna) Jest Bóg nad piekłem. Chcę, aby Bóg zatryumfował, nawet kiedy my idziemy przeciwko Niemu.
Jestem teraz w harmonii ze światem rządzonym Tajemniczą wolą.
(Do Eunucha)
Co uczyniłeś z kartką mą?