Przejdź do zawartości

Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
B. ROMAN: Czym się przesłyszał? te imiona — jakto? więc nie wyjechała rodzina Wasza do Hiszpanii, jak głosił nakaz Konstantyna cesarza?
TEOFANU: Ja przyzwałam...
B. ROMAN: Oni Cię hańbią... nawet Pan Jezus musiał wyrzec się rodziny swej i licznych braci.
TEOFANU: Krzyż mój dźwiga mię wysoko, jak i boga Jezusa, hańba mię nie dosięgnie, tylko — nienawiść.
TEOFANU: (do wielkiego Eunucha leżącego) Idź już i ty.
(Wielki Eunuch wstaje i patrzy w nią niezmąconym zimnym wzrokiem)
WIELKI EUNUCH: Ten czas, który mi zabrałaś na spowiedź i na hołd swój, Despotis! mogłem zużyć na zaopatrzenie okrętów, które właśnie widzę odpływające w zboże dla prowincyi nawiedzonej głodem!
TEOFANU: Głodnych będziesz miał zawsze, Teofanu jest tylko jedna pod tym niebem niezmierzonem.
(Daje mu z ręki swej pierścień)
B. ROMAN: Wspomniałeś, wielki Drungarze, o kosztowności czasu — idź i wprowadź tu ambasadorów, chcę mieć wieczór wolny —
W. EUNUCH: Tu do kościoła?
B. ROMAN: Tu gdzie są moi zmarli przodkowie i ja, który jeszcze nie umarłem.
(Wielki Eunuch oddawszy ukłon na klęczkach, odchodzi).
B. ROMAN: Pozostawiono nas wreszcie samych.
(zbiega z tronu i szybko się przechadza).
Trudno jest wykonać przepisy mego Ojca z bardzo uczonych ksiąg o Ceremoniach i Administracyi! Stary cesarz chciał wlać we mnie swoje zalety. Nauczał mię, jak bazileus ma mówić, chodzić, trzymać, uśmiechać, ubierać się