Przejdź do zawartości

Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
TEOFANU: Wyślij duchy umarłych — jeśli żywi kładną się już do grobu.
(kalecy krzyczą, ukazując rany)
W. EUNUCH: Wysłuchaj mnie jeszcze, Dwugłowy Orle władców. Miasto pierwsze po Bizancjum — Tessaloniki — bogate, uczone, zbrojne murami, lśniące od złotych kopuł kościołów i groźne od zamków na 54 okrętach wpłynęli negrzy olbrzymy — tysiąc ich zaledwo, lecz walczących nago, wściekle, zaprawionych do rzezi. Zjawili się nieoczekiwanie jak demony, wśród portu, ustawili wieże na okrętach, huraganem wdarli się na mury — z wyciem potępieńców mordowali Tessaloniczan, wziąwszy w jasyr samych dziewic i młodzieńców bez włoska na brodzie — dwadzieścia i dwa tysiące.
Zamknięto niewolników na dnie okrętu. W zaduchu, w gorącu musieli stać zbici przy sobie — dni długie, noce bezsenne. Nogi ich kąpały się w kale, umierających rzucano rekinom.
I spotkał ich w Chandax krzyk radości mahometan pod niebem rozpalonem — turbany i wielbłądy. Czekano, by dziewice sprzedać do haremów, a młodzieńców uczynić janczarami.
TŁUM: Kyrie elejson — Kyrie elejson przed szatanami proroka uratuj nas, Zbawicielu!
TEOFANU: (do B. Romana) Wicher za Tobą tych jęków idzie — wzniesiony nad światem — rozbłyśnij piorunami!
B. ROMAN: Nie ja mogę ci wskazywać, Wielki Drungarze, co masz uczynić — ale ci mówię — uczyń wszystko: uzbrój tysiące pyroforów do wylewania ognia płynnego, niech się rozewrą paszcze potworów miedzianych, niech wyzioną chmury dymu, siarki i ognia; smoki fontann