Przejdź do zawartości

Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zadaleko od brzegu — wrócił do pierwotnego punktu wyjścia, do faktów, stanowiących bezpośrednią przyczynę powyższego rozumowania.
— Tracę głowę — jęczał — główna kwestya polega na tem, czy ona go kocha, czy nie?...
Podniósł się z miejsca i począł chodzić po pokoju szybszym niż poprzednio krokiem.
— W jaki sposób przekonać się o tem? — pytał sam siebie — a niepewność ta stawała mu się tak nieznośną, że po chwili zawołał stanowczo:
— Zażądam wyjaśnienia od Heleny — natychmiast...
Spojrzał na zegar, wskazujący właśnie dwunastą: godzinę przeszło wił się w tych moralnych męczarniach. Wziął lampę ze stołu i wyszedł z gabinetu. Cisza i ciemność panowały na wązkich drewnianych schodach, wysłanych czerwonym dywanem. Służba rozeszła się już na spoczynek. Nogi chwiały się pod nim, gdy szedł po schodach opierając się o poręcz; nieznośny ból ściskał go w gardle. Zatrzymał się wreszcie przed drzwiami pokoju żony. Drżącą ręką zastukał dwukrotnie. Żadnej odpowiedzi... Nie tracąc odwagi, silnie nacisnął metalową klamkę. Drzwi były szczelnie zamknięte, klucz włożony od wewnątrz.