Przejdź do zawartości

Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wała się dziwić ludzi, których zapytałem. Sądziłem na razie, że ubogi, wiejski mój ubiór, pokryty kurzem długiej pieszej podróży, stanowił tak rażącą sprzeczność z okazałym domem, o który zapytywałem, iż to drugich wprawiało w zdumienie, po wymownych wejrzeniach wreszcie, jakie na mnie rzucano, zacząłem się domyślać, że coś niezwykłego dziać się musi w tych Gajach.
Pragnąc wątpliwość wyjaśnić, odmienną formę nadałem moim pytaniom. Spotkawszy jakiegoś rolnika, idącego za pługiem, zagadnąłem go, czy słyszał kiedy o miejscowości zwanej Gaje?
Zatrzymał konia i spojrzał na mnie tym samym wzrokiem jak inni to czynili.
— Tak — rzekł — na co ta wiadomość?
— Czy tam jest duży dwór — dopytywałem się.
— Niewątpliwie — przywtórzył — duży dom, zamożny dom.
— No, a ludzie, którzy w nim mieszkają?
— Ludzie? — zawołał — czyś niespełna rozumu? tam niema ludzi.
— A pan Ebenezer?
— Ha, rozumie się pan tam jest, jeśli o niego ci chodzi. Jaki masz interes, chłopcze?
— Przypuszczałem, że znajdę u niego zajęcie — odpowiedziałem, przybierając najskromniejszą minę.