Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/870

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciec od lat dawnych bronił życia przed napadami nieubłaganej choroby! Jeżeli umarł, to dla tego, że nadeszła jego ostatnia godzina... Jeżeli mnie oskarżą, to odpowiem, lecz Bogu wiadomo, z jakiem oburzeniem, z jaką pogardą!...
Honoryna wstała, ubrała się sama, poczem zawołała pokojowej i wydała jej rozkazy.
W chwili gdy biła dziewiąta, odezwał się dzwonek pałacu.
W kilka minut potem, pokojowa zawiadomiła pannę de Terrys, że wczorajsi urzędnicy znowu, nadeszli.
— I wzywają mnie? — zapytało, dziewczę marszcząc brwi.
— Ci panowie proszą, aby panienka zeszła do salonu w którym czekają.
— Dobrze... idę...
Za chwilę sierota otwierała drzwi salonu, w którym się znajdowali: naczelnik wydziału śledczego, komisarz, sędzia pokoju i dwaj agenci.
Weszła z podniesioną głową i zmierzyła wzrokiem zebranych tu ludzi, z których żaden się przed nią nie skłonił.
W obec tego obejścia tak okrutnie znaczącego^ Honoryna poczuła mróz w sercu.
Urzędnicy już jej się nie kłaniali w jej własnym domu!
Czyż była wyjęta ż pod prawa?
Dotknięta boleśnie^ lecz kryjąc swą ranę, rzekła wyniosłym tonem: