Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ależ te dwa pokoiki są zbyt małe... państwu byłoby ciasno, niewygodnie... Mojem zdaniem, trzebaby raczej znaleźć mieszkanie dla siostry pańskiej w domu państwa Paloque... tuż obok... po drugiej stronie ulicy... a właśnie wiem, że tam obecnie jest kilka pokojów do wynajęcia.
Rozmowa urwała się. Ksiądz Faujas nie rzekł ani słowa, siedział, milcząc i zapatrzony w niebo. Marta była przekonana, że się obraził na jej męża i cierpiała nad niepotrzebnem wtrąceniem się jego w sposób tak brutalny. Nie mogąc dłużej znieść przedłużającego się przykrego milczenia, rzekła, jakby zapomniawszy o słowach wyrzeczonych przez męża:
— Więc rzecz ułożona... Róża pomoże matce pańskiej w przygotowaniu owych dwóch pustych pokoików... tak że wszystko zastaną gotowe, gdy przyjadą. Mój mąż panu odradzał, ze względu na osobistą pańską dogodność... lecz jeżeli państwo znajdują, iż lepiej będzie zamieszkać razem, to przecież my nie możemy stawiać żadnych przeszkód... każdy ma prawo urządzać swoje mieszkanie stosownie do swych zamiłowań... każdy zna najlepiej swoje potrzeby...
Gdy Mouret pozostał sam na sam z żoną, wybuchnął gniewem:
— Doprawdy, że ciebie nie rozumiem, moja kochana! Gdy wynająłem mieszkanie na drugiem piętrze, dąsałaś się i narzekałaś, że sprowadzam do domu ludzi obcych, nieznanych nikomu... teraz