Przejdź do zawartości

Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdolny, uczy się, ile może, pieśni gminnych, i s tym skarbem złożonym w pamięci, puszcza się w podróż. Odbierana za śpiewanie zapłata stanowi jego dochód. Wielu takich wędrowników przebiega corocznie Greciją w rozmaitych kierunkach.
Żadne święto, żaden jarmark (πανεγυρια), niemoże się obejśdź bez ślepych Rapsodów. Zebrani tam po kilku razem, lecz najczęściéj pojedyńczo, śpiewają w kole zawsze licznych słuchaczów, przegrywając na instrumencie o kilku strónach, noszącym podziśdzień kształt i imie dawnéj lyry.
Śpiewacy ci, jak w czasach Homeridów, dzielą się na dwie klassy. Piérwsza, zapewne liczniejsza, trudni się tylko śpiewaniem obcych pieśni. Druga, zapewne w większém będąca poszanowaniu, śpiéwa rapsodije własne i cudze. Tworząc piosenkę, muszą do niéj dorobić nótę i akord, inaczéj by się bowiem tylko s połowy obowiązku uiszczali.
Zawsze w podróży po tak pięknym i pogodnym kraju, chciwi tego wszystkiego, co żywiąc ich wyobraźnią, może interesować ziomków, mający wszędzie wolny przystęp, są oni żyjącą i wędrowną gazetą najnowszych wypadków. Z ich ust dowiaduje się cała Grecija o powodzeniu Kleftów. Są to nowelliści, historicy i poeci ludu.
Pod koniec przeszłego wieku, mieszkał