Przejdź do zawartości

Strona:Hordubal.pdf/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Hordubal nie odpowiada i dopiero po chwili mówi: — Po pięć tysiączków każdemu.
Szczepan medytuje przez chwilę, a potem cedzi przez zęby:
— Obdarli was, gospodarzu. Po trzy tysiące byliby mieli dość.
— Mhm — mruczy Hordubal. — Twój ojciec twardy jak dębowy pień.
Dobry sobie — myśli Szczepan. — Innym daje, a mnie po prostu obdziera.
— I tobie także pięć tysiączków — dodaje Hordubal. — Żebyś miał na zagospodarowanie.
Dobrze — myśli Szczepan — ale teraz, gdy jestem już niemal jego synem, jakże to będzie z płaceniem? Nie wypada mu przecie płacić mi jak parobkowi. Może dałby mi tego źrebaka. Weź go sobie, Szczepanie, i sprzedaj. Przecie jesteś już jakby nasz.
— I jedź porządnie! — rozkazuje Hordubal.
— Dobrze, panie gospodarzu.

XVIII

I niedługo potem wracają z miasta, gdzie wszystko zostało przypieczętowane. Porządną umowę zrobili u Żyda, adwokata, ale bo też kosztowała aż dwieście koron. I o tym niech pan pamięta, wielmożny panie, i żeby tamto też było w pisane — — — Wiadomo, chłop jest w sprawach majątkowych ostrożny, nie da się, bratku, oszukać. I o tym trzeba pamiętać, że Hafii zapisuje się połowę majątku w Rybarach... Dobrze, powiada adwokat, zamieścimy taką klauzulę. A więc, świetnie, bratku, i to także już jest. A potem wszyscy się pod umową podpisali: Juraj Hordubal trzy krzyżyki, w imię Ojca i Syna i Ducha świętego. Stary Manya — trzy krzyżyki. A Michał Manya, z kwiatkiem u kapelusza, pyszni się i ogromnie ważnie podpisuje się pełnym nazwiskiem. Maria, z męża Janosz, w jedwabnej chustce na głowie i Szczepan ubrany odświę-