Strona:Karolina Szaniawska - Fortel Pawełka.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
SCENA V.
ZOSIA (chodzi po pokoju i mówi z ożywieniem).

Ach! co za radość... Skończyły się moje utrapienia, przestałam się już uczyć. Czuję się tak szczęśliwą, że słów dobrać nie mogę, aby to wypowiedzieć. (po chwili z zapałem) Bierze mnie ochota skakać, śpiewać, zdaje mi się, że latałabym w powietrzu, jak ptak. (przebiega scenę w podskokach i przystaje nagle) Książki pochowam, fortepian zamknę, znudziło mnie to wszystko... mam tego po uszy!... (przechodzi do połowy sceny i staje, przykładając palec do czoła) Ani się jednak nie domyślałam, co mnie czeka: lekcye szły zwykłym trybem... (ciszej) w dzienniku było nawet parę dwójek... gdy w sobotę, tak, w zeszłą sobotę, mama woła mnie do siebie i oznajmia, że panna Albina opuszcza Buczynek. W pierwszej chwili zrobiło mi się jakoś dziwnie... nawet trochę smutno (zamyśla się) panna Albina była u nas cztery lata, przy-