Przejdź do zawartości

Strona:PL Miciński - W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa Teofanu.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ludziom z tamtego brzegu:
JULIUSZOWI SŁOWACKIEMU (†), FRYDERYKOWI NIETSCHEMU (†) —
wogóle zaś tym Apollińczykom czy Dionizyjczykom, którzy idą — jawią się — możni, wspaniali, nie na powszednim chlebie wszechkłamstwa wykarmieni — poświęcam.

Jeśliby który Dyrektor Polskiego Theatrum (chyba zarażony Belsekjerstwem twórczym Stanisławskiego z Moskwy) — chciał wystawić mój dramat, nie zrażając się trudnościami kostjumów, dekoracyj i napięcia dramatycznego — to niechybnie egzemplarz teatralny musiałby podledz znacznemu skróceniu, choć miałbym odwagę wymagać, aby poświęcono dramatowi memu dwa wieczory (I, II, III akty, a potem IV i V).
Podjąłem temat wszechświatowy, wykonanie, jak osądził Wydział Krajowy, było „hors concours“ już w stanie pierwotnym, znacznie mniej pogłębionym, niż przedstawia się teraz.
„Pojawienie się tego dzieła na konkursie zaciemniło oczywiście swym blaskiem, swą polifonią słowa i barwy wszystkie inne utwory.
Piszący te słowa miał przynajmniej to uczucie, że odsuwając od nagrody dzieło tak wysokiej wartości, jak „W mrokach Złotego Pałacu“, niepodobna jednym tchem wypowiedzieć, że inny utwór o wiele niższy tak pod względem idejowym, jak pod względem formy, języka, natchnienia, oryginalności pomysłu i siły twórczej, na nagrodę zasługuje“.
Mimo jednak tej wyróżniającej recenzji p. Krechowieckiego (Gaz. Lw. 5 i 7 maja 1907 r.) — Wydział Kr. nie polecił mego dramatu nawet — do wystawienia!