Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czystym także być musi, bo w śmiertelnym grzechu urzędu kapłańskiego sprawować nie mocen. Słowo boże tylko w polskim języku niech głosi, a komunię ciała i krwi pańskiej pod dwiema postaciami udziela.
Szmer ogólnego zadowolenia rozległ się po komnacie.
Kaznodzieja prawił dalej.
— Do was bracia mili w Chrystusie, zwracam gorące słowa moje. Czyż takiego kapłana nie ukochają serca wasze. Czyż wiecznie wam drżeć przed potęgą onych fałszywych włodarzy Kościoła, uzbrojonych orężem świeckim, co ciągle nowe kary, nowe wierzenia, nowe ustawy głoszą. A ich łacińskie śpiewy, to wycie i szczekanie psów. Nie będziesz w nic wierzył, jeno w to, co wyraźnie w piśmie świętem napisano, mówi prorok nasz i męczennik. Żadne nauki doktorów, ani innych nauczycieli, nie mają być czytane i głoszone — a zatem, kto się uczy siedmiu nauk, ten jest grzesznik przeciwko panu Jezusowi Chrystusowi.
— Więc głupim będzie u was najlepiej, — odezwał się jakiś głos.
— Cicho! — Kto śmie mówić?
— A ot ten! ten! — zakrzyczało kilka głosów, pokazując jakąś postać, przybraną z rycerska.
— Wierzynek! Wierzynek! syn wyklętego.